„Lilje” – opowiadanie Natalii Ustarbowskiej

Gdy żona zdradzi swojego męża żołnierza, jej głowa zostaje ścięta przez króla. Jednak kiedyś pewna pani chciała tego uniknąć za wszelką cenę. Zdradziła swego męża, lecz śmierci uniknęła. Było to wtedy niemożliwe, a jednak tego dokonała. To, co zrobiła, było niesłychane. Zamordowała swego męża. Pogrzebała go na łące przy ruczaju. Na jego grobie zasiała lilje, śpiewając: „Rośnij kwiecie wysoko. Jak pan leży głęboko. Jak pan leży głęboko. Tak ty rośnij wysoko”. Miała całe ręce zakrwawione, w końcu została zabójczynią męża. Po pogrzebaniu swego męża udała się do chatki pustelnika. Ciemną, wietrzną nocą biegła w dół do strumyka, przy starym buku. Aż w końcu stanęła przed drzwiami chatki. Dziewczyna zapukała. -Kto tam?-zapytał starzec, wychodząc ze swej chaty. Świecił na niewiastę przed jego chatą. Wyglądała jak upiór. Cała blada, drżąca z krzykiem wparowała do chaty. -Mamy wieczór, a ty sama w lesie? Co cię tu sprowadza?-zapytał troskliwy pustelnik. -Mąż mój na wojnę poszedł. Ja nie dochowałam wiary. Króla kary srogie są, a ja ich przyjąć nie chciałam, więc swego męża pochowałam. Mogę wszelkie znieść odpusty, lecz o zbrodni mojej świat nie może się dowiedzieć.- odpowiedziała pani. -A więc nie masz żal po tej zbrodni, tylko kary się boisz. Twoja tajemnica u mnie jest bezpieczna, takie sądy Boga.-odrzekł starzec. Pani zadowolona z dochowanej tajemnicy zbrodni, wraca do domu. Tam na nią dzieci czekają i pytają: -Gdzie tata? Matka nie wie, co ma powiedzieć, lecz odpowiada: -„Został w lesie za dworem, Powróci dziś wieczorem”. Dzieci zaś czekały. Dwa, trzy tygodnie, jednak po czasie zapomniały. Pani natomiast tak szybko swego grzechu zapomnieć nie mogła. Nocami nie mogła zasnąć. Wydawało się jej, że ktoś chodzi po świetlicy. Woła do dzieci „To ja, dzieci, wasz tato!”. Jednak, że pewnego dnia Pani nasza usłyszała tętent na moście. Zobaczyła, że gościniec

się kurzy. Wysłała więc Hankę , by szła przez dzieciniec i zobaczyła czy to ktoś do nich przybywa. Okazało się , że to bracia męża zaszczycili ich gościć. -Witaj Pani, czy zdrowa? Gdzie brat?-zapytał jeden z braci. -Wasz brat, ” już pożegnał ten świat”.-odpowiedziała Pani. -Kiedy?-odparł. -Rok temu zginął na wojnie.-odpowiedziała. -To nieprawda. Wojna się już skończyła , a on na pewno jest zdrów. Spokojnie, jeszcze go zobaczysz.-odrzekł stanowczo. Pani ze strachu momentalnie zbladła, a następnie zemdlała i upadła. Udawała, że to z radości i obsypywała gości pytaniami: „Gdzie on? gdzie mąż ?gdzie trup?” „Gdzie mąż, gdzie me kochanie, Kiedy przede mną stanie?”. Bracia odpowiedzieli: „Powracał razem z nami, Lecz przodem chciał pospieszyć, […] Pewnie kędyś w obłędzie, […] Poszlemy szukać wszędzie, Dziś, jutro, pewnie będzie”. Tak jak powiedzieli , tak zrobili. Posłali sługi na poszukiwania , poczekali dwa dni, jednak brat nie powrócił. Chcieli już wyruszać w dalszą drogę , lecz pani ich powstrzymała. -Jesień nie sprzyja podróży, wiatry, deszcze. Poczekajcie jeszcze trochę.-rzekła. Bracia posłuchali się pani i nawet jeszcze zimę przeczekali. Brata zaś dalej nie było. Pomyśleli więc „Może powróci wiosną?”. A w tym czasie brat ich kochany w grobie leżał. Nad nim kwiaty rosły tak wysoko jak on głęboko został pochowany. Wiosnę bracia też przeczekali. Latem już zapomnieli o bracie. Pani mówili, że już chcą jechać ,lecz udawali. Męża bracia polubili bardzo panią gospodę, tak bardzo ,że żaden żyć bez niej nie chciał. Jednak obaj z nią żyć nie mogli, tak więc udali się do pani. -Słuchaj pani, nasze siedzenie tutaj sens straciło. Brata już nie zobaczymy. Ty jesteś jeszcze młoda, młodości nam twojej szkoda. Wybierz jednego z nas dla siebie.-rzekli i stanęli. Gniew i zazdrości ich ogarniała. W ręce miecze ściskali. Pani widziała ich gniew ,jednak sama nie wiedziała co ma począć. Zatem udała się do strumyka, chatki pustelnika. Opowiedziała mu jaka sytuacja zaistniała i o radę go poprosiła. Sama nie wiedziała jak to pogodzić ,obaj jej się podobali. Miała dzieci i wioski i dostatek męża ,który się marnował. Dodała też: ” […] nie dla mnie szczęście! Nie da mnie już zamęście! Boża nade mną kara, Ściga mnie nocna mara” Od chwili jej zbrodni słyszała, widziała jak jej trup idzie i dyszy. -Nie ma zbrodni bez kary. Jeśli jednak szczery twój żal to wyrok dostaniesz. ” Miłą ci rzecz obwieszczę, Choć mąż zginął od roku, Ja go wskrzeszę dziś jeszcze”-oznajmił jej starzec. -Tylko nie to! Nie czas już. Zniosę wszystkie kary byle się pozbyć mary. Tylko nie wskrzeszaj go, mój ojcze!-zaprzeczyła stanowczo. Zapłakany starzec odparł: -„Idź za mąż, póki pora, Nie lękaj się upiora. Martwy się nie ocuci,”

-A co z braćmi począć mam?-zapytała. -Zdaj się na los i Boga. Niech bracia uplotą tobie wianek ,jednak niech dodadzą znaki ,aby wiedzieć czyj jaki. Następnie wianki swoje zaniosą do kościoła i na ołtarzu złożą. Wtedy ty wybierzesz wianek. Tego, kogo będzie wianek ten zostanie twoim kochankiem.-rzekł starzec. Po rozmowie pani udała się do domu. Szła przez łąki. Zatrzymała się i słuchała głosu ,który do niej szeptem mówił: „To ja, twój mąż, twój mąż!” Pani nasza boi się obejrzeć za siebie ,a echo powtarza wciąż te słowa. Nadszedł czas ślub. Zebrali się wszyscy w niedzielę w kościele. Pani bierze pierwszy wianek i mówi: „Oto w wieńcu lilje, Ach! Czyjeż to są, czyje? Kto mój mąż, kto kochanek?” Wybiega starszy brat. Oznajmia ,że to on wykonał ten wianek i on jest jej kochankiem. Jednak drugi brat zaprzecza. Gwarantuje, że to on wianek wykonał: „Wyjdźcie tylko z kościoła, Miejsce widzieć możecie, Kiedy rwałem to kwiecie. Rwałem na łączce, w gaju, Na grobie przy ruczaju, Okażę grób i Zdrój: To mój, To mój, to mój!” Kłótnia więc się zaczęła .Jeden mówi, drugi zaprzecza. Nawet miecze wyciągnęli i już bój zacząć chcieli. Cały czas powtarzali: „To mój, to mój, to mój!”. Nagle drzwi kościoła trzasły, wiatr zawiał ,więc świece zgasły. Wchodzi osoba w bieli. Wygląda znajomo. Staje i patrzy po czym mówi: „Mój wieniec i ty moja! Kwiat na mym rwany grobie […] To ja ,twój mąż, wasz brat, Wy moi, wieniec mój, Dalej na tamten świat!” Wtem ziemia się zapada, a na niej wyrastają lilje. ”Rosną ta wysoko, Jak pan leżał głęboko”