“Jak pomogłem kompanii podczas wyprawy pod Samotną Górę”
Pewnego dnia, do mojego domu zawitał czarodziej Gandalf i poprosił, abym był piętnastym uczestnikiem wyprawy do Samotnej Góry. Oczywiście się zgodziłem i następnego dnia o świcie wyruszyliśmy na wyprawę.
Każdemu z kompanii przydzielono rolę, którą wykonywali. Balin był wartownikiem, Oin i Gloin byli mistrzami w rozpalaniu ognia, Bilbo pełnił rolę włamywacza, a mnie wraz z Filim i Kilim przydzielono rolę zwiadowcy.
Nasza wyprawa trwała prawie cały rok, a po drodze mieliśmy wiele ciekawych i niebezpiecznych przygód, z których wychodziliśmy cało. Zostaliśmy porwani przez trolle, więziły nas gobliny, ścigało nas plemię wargów, uratowały nas orły. Poznaliśmy czarownika Beorna, który przemieniał się w niedźwiedzia, napadły nas pająki z Mrocznej Puszczy, byliśmy więzieni przez leśne Elfy, lecz udało nam się uciec w beczkach spławianych Leśną Rzeką.
W końcu dotarliśmy do celu. Droga prowadząca do Samotnej Góry była bardzo uciążliwa, lecz w ostatni dzień jesieni udało nam się tam dotrzeć. Po otwarciu wejścia przez Bilbo, ja jako zwiadowca miałem wejść do środka jako pierwszy i poszukać smoka. Bardzo się bałem, lecz nie chciałem wyjść na tchórza. Czułem, jak ze strachu przed smokiem, miękną mi kolana. Ze lękiem w oczach wykonałem swoje zadanie i wróciłem opowiedzieć kompanii, co widziałem.
–Bilbo! uważaj na siebie, ponieważ smok udaje, że śpi. Leży na górze złota. Musisz wejść niepostrzeżony, aby go zaskoczyć – powiedziałem.
–Dziękuję przyjacielu! Teraz wiem, co mam już robić. – odpowiedział.
Dzięki mnie Hobbit porozmawiał ze smokiem i przy okazji wyniósł arcyklejnot – Serce Góry. Byłem bardzo z siebie zadowolony, ponieważ myślałem, że nie dam rady pomóc kompani, jednak okazało się, że jestem odważny i dla przyjaciół potrafię zrobić wiele. Dzięki wyprawie przeżyłem najlepszą przygodę swojego życia.